- dokąd iść mam … [ moisey b. drozd ]
_ __ ___ ____ _____ ______ _______ ________
dokąd iść mam
tak mi smutno Panie
gorycz mnie zjada
bo to co „święte”
jest trąbą nadętą
czułem zmartwychwstanie
dziecięcym zachwytem
głaskaniem zbóż
rękoma Ojca
na szyngórowym polu
ta Pascha w Cierzniach
zapachem głosu Mamy
altu cerkiewnego
co czystość tercji broni
jak własnego dziecka
jak wygnanej z gór
ukraińskiej doli i niedoli
to właśnie było
Twoje Zmartwychwstanie
opowiadały mi
Słońce i Anioły
szarpnięte z marzeń
z zapachu konwalii
z niezjedzonych jajek
z chrzanem na talerzu
dokąd iść mam
tak mi smutno Panie
Zmartwychwstałeś sam
w ludzkim osamotnieniu
nie wyrzekłeś do mnie nic
pogoń Swe Anioły
niech w moim ogródku
obudzą się wreszcie
i anielską trąbą
oznajmią Żeś wstał już
dokąd iść mam
tak mi smutno Panie
bo ludzie się bawią
Twoim Zmartwychwstaniem
23.04.2009
***
- Ogród Oliwny [ moisey b. drozd ]
_ __ ___ ____ _____ ______ _______
w Ogrodzie Oliwnym nie było Aniołów
zostałeś Sam jak dusza w człowieku
kolory świata Streszczałeś w czerwieni
dnia następnego okryto Cię zbrodnią
w Ogrodzie Oliwnym Bóg zapłakał śmiercią
wszystko zamilkło na ziemi i w niebie
cisza i Kielich okryły Twą duszę
Bóg został w Bogu a człowiek w człowieku
w Ogrodzie Oliwnym Człowiek walczył z Bogiem
kto będzie silniejszy i zmieni los rzeczy
Chrystusie mój smutny nie poznałem Ciebie ?
nawet po ludzku nie umieli Cię zabić
23.04.2009 *
( * nawet już data przestaje dla mnie mieć znaczenie )
Baranku wielkanocny coś wybiegi z rozpaczy
z paskudnego kąta
z tego co po ludzku się nie udało
prawda ze trzeba stać się bezradnym
by nielogiczne się stało
Baranku wielkanocny coś wybiegł czysty
z popiołu
prawda ze trzeba dostać pałą
by wierzyć znowu
1982
***
- być niezauważonym
_ __ ___ ____ _____ ______
Być nie zauważonym by spotkać się z Tobą
nie czytanym zbytecznym
właśnie byle jakim
przekreślonym do końca nonszalancją ręki
aromatem nie mocnym jeszcze nie poznanym
tuż pomiędzy goździkiem pieprzem i migdałem
fotografią nieważną bo niedokąpaną
liryzmem co się siebie coraz więcej wstydzi
książką którą się kładzie wciąż jedną na drugiej
jabłkiem po gruszce zawsze trochę kwaśnym
rakiem trzymanym w koszu z pokrzywami
włosami co odchodzą jak myszy po cichu
szczygłem co chciał przyfrunąć lecz umarł wysoko
z ogonem tak leciutkim ze ponad rozpaczą
biedronką zapomnianą gdy przechodzą żuki
świętym któremu w czas remontu utrącono głowę
niech będzie niewidzialnym skoro stał się dobrym