m. b. drozd
_
meditatio № 212 ▫ Dom rodzinny ▫
▫
Gdy człowiek starzeje się,
choćby los rzucał nim po całym świecie,
musi mieć gdzieś miejsce,
które jest dla niego prawdziwym domem,
bo nawet wędrowny ptak ma jedno miejsce,
do którego zdąża
(rozumiem to, bo jestem drozdem przecie).
▫
Byłem w domu rodzinnym.
Przywitały mnie drzewa liśćmi
trzepocząc,
chodnik pod stopami stał się dywanem,
schody do drzwi domu –
to wieczna droga do Matki, do Ojca, najbliższych …
Usiedliśmy razem
przy stole rodzinnym,
jak do liturgii przedziwnego losu.
Miłość była Hostią,
tęsknota Kielichem,
i byliśmy
zwyczajnie ciesząc się sobą.
Gdziekolwiek bym nie był,
tam jest moje serce
w domu
przy Matce i najbliższych.
Z Ojcem jestem w snach
i z tymi,
co odeszli.
▫
Niezwykłość domu polega nie na tym,
że jest schronieniem,
ogrzewa,
czy daje poczucie własności,
ale na tym,
że powoli gromadzi w nas zasoby słodyczy.
Dom jest miejscem,
gdzie jeśli musisz wejść, muszą cię tam przyjąć.
Każdy dom zawiera jakąś tajemnicę,
która wywołuje zarówno poczucie wstydu,
jak i dreszczyk emocji.
Coś, czego pod żadnym pozorem nie chciałby
zdradzić innym ludziom.
Nie można kochać domu,
który nie ma swego oblicza i …
w którym kroki są pozbawione sensu.
Jestem prawdziwie samotnym wędrowcem
i nigdy całym sercem nie przynależałem do tego,
co nie jest domem.
W związku z tym
nigdy nie zatraciłem dystansu i potrzeby izolacji.
Wiedzę buduje się z faktów, jak dom z kamienia,
ale zbiór faktów nie jest wiedzą,
jak stos kamieni nie jest domem.
Dom, to coś zupełnie odmiennego.
Trudno przekonać samego siebie,
że miejsce, w którym przebywam,
jest moim domem
i to nie zawsze jest to miejsce,
w którym tkwi moje serce.
Czasami mi się to udaje, a czasami nie.
[ 1o. o9. 2o11 ]
_ __ ___ ____ _____ ______ ____________ _________________ cum Deo
|